Fabiński vs Chmielwski (zdj. www.mmarocks.pl) |
Tuż przed końcem roku na arenach Mieszanych Sztuk Walki
doszło do kilku pojedynków w stylu weteran (dawny mistrz) kontra młoda krew
MMA. Na gali PLMMA 26 w Legionowie w walce wieczoru na przeciwko turniejowego
mistrza KSW (2 i 3 edycja) Antoniego Chmielewskiego stanął Bartosz Fabiński.
Dla zawodnika trenującego pod okiem Roberta Jocza była to ósma walka w karierze,
dla Chmielewskiego 36. Piekielnie mocne łokcie Fabińskiego w parterze czyniąc
kompletną destrukcję w defensywie Antoniego Chmielewskiego sprawiły, że lekarz
nie dopuścił weterana do drugiej rundy. Na gali KSW 25 we Wrocławiu „młody
gniewny” Abu Azaitar ciężkimi cepami znokautował byłego mistrza KSW w kategorii
średniej Krzysztofa Kułaka.
Na gali UFC 168, która przeszła już do legendy, obecny mistrz w kategorii średniej
Chris Weidman pokonał wieloletniego czempiona Andersona Silvę. Nie mówmy tu o
strasznej kontuzji jaką „Spider” odniósł w drugiej rundzie. Skupmy się na
rundzie pierwszej, w której Weidman totalnie zdeklasował rywala. Wcześniej na
tej samej gali w zaledwie minutę Travis Browne (16-1) znokautował byłego
mistrza Josha Bernetta. Bernett w oktagonie bije się już od 1997 roku.
Co łączy te wszystkie walki? To, że jest to już kolejna
oznaka nowej ery w MMA. Mixed Martial Arts wersja 2.0. Pojawia się coraz więcej
zawodników, którzy od początku swojej kariery trenują przekrojowo. Trenują
stricte MMA, a nie np. stójkę pod tą dyscyplinę czy zapasy. Pomału kończą się
czasy zapaśników, którzy „coś tam” potrafią w stójce, czy kick-bokserów
bojących się parteru jak ognia. Bez wątpienia idzie nowe a dinozaury MMA
niedługo odejdą do lamusa. Nie mówię tu o Antku Chmielewskim czy Krzysztofie
Kułaku, bo ich chętnie jeszcze bym pooglądał w ringach i oktagonach.
0 komentarze:
Prześlij komentarz